Długi marsz do prawdy

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Peter Weir ma rękę do wyboru scenariuszy i przede wszystkim pomysł na ich realizację. Najpierw sukces „Pikniku pod wiszącą skałą”, potem ciekawe „Stowarzyszenie umarłych poetów”, by wspomnieć jeszcze „ Truman Show”. Tym razem Australijczyka zainspirowała historia opisana przez Sławomira Rawicza, w książce pt. „Długi marsz”. I znów sukces? Połowiczny.

Warto było czekać na „Niepokonanych” aż siedem lat (bo tyle właśnie zajęła reżyserowi realizacja filmu), choć nie każdego usatysfakcjonuje nowa produkcja Petera Weira. To arcyciekawa historia, nakręcona z hollywoodzkim zacięciem. Brak tu skomplikowanych rysów psychologicznych bohaterów, spektakularnych scen ucieczki, rozmachu realizacyjnego, jest za to proste opowiadanie, nawiązujące do klasycznych hollywoodzkich dzieł o tematyce „ucieczkowej”, niemające jednak nic wspólnego z kinem sensacyjnym.

„Niepokonani” opowiadają historię Janusza – Polaka (Jim Sturgess), który trafia do Gułagu, wskutek fałszywych zeznań torturowanej żony. Szybko zaznajamia się z życiem w obozie i równie prędko postanawia z niego uciec. Podejmuje tę próbę wraz z sześcioma towarzyszami, w tym jednym Amerykaninem (Ed Harris). Po drodze do grupy przyłącza się, również deportowana na Syberię, młoda Polka – Irena Zielińska (Saoirse Ronan). Z północnej Syberii zbiegowie wędrują w stronę Bajkału, przekraczają granicę mongolską, przemierzają pustynię Gobi, Himalaje i Tybet, by ostatecznie dotrzeć do Indii.

Ta w zasadzie prosta historia, opowiedziana została bez zbędnych udziwnień. Powolny rytm prowadzenia narracji, bohaterowie wpisani w otaczającą ich przestrzeń, niekończąca się wędrówka, wszystko to ma uwiarygodniać opowieść i w zasadzie tak jest. Gdyby tylko nie fakt, że książka na podstawie, której ten film powstał to najprawdopodobniej fikcja. Jej autor Sławomir Rawicz przywłaszczył sobie opowieść innego polskiego więźnia Witolda Glińskiego czyniąc z niej bestseller literacki, tymczasem nawet prawdziwość opowieści tego drugiego, również jest kwestionowana.
Mimo to źródła historyczne nie przeczą temu, że z Gułagu można było uciec. Historia przedstawiona w „Niepokonanych” jest, więc prawdopodobna. Tyle tylko, że reżyser dedykując film bohaterom książki, tym samym uprawomocnia „autentyczność” opowieści. Nie kwestionując prawdziwości przekazu Sławomira Rawicza, czyni swoich bohaterów niewiarygodnymi. Zresztą to jest chyba największy problem tego filmu – wiarygodność bohaterów. Jak na ludzi, którzy przeżyli obozowe piekło, wydają się wyjątkowo stabilni emocjonalnie, spokojni, a rozmiar spustoszeń moralnych spowodowanych upokarzającymi warunkami życia w Gułagu, jakby ich nie dotyczy. Przekonują jedynie Mr. Smith (znakomity Ed Harris) i Walka (grany świetnie przez Colina Farrella). Ten ostatni to jedna z ciekawszych postaci w „Niepokonanych”. Walka jest „urkiem”, czyli kryminalistą skazanym na łagry. Postanawia uciec z łagru, ponieważ niebezpiecznie zadłużył się wśród współtowarzyszy „urków” i choć zapewne najmniej pasuje do reszty uciekinierów (o czym świadczyć może choćby tatuaż z wizerunkiem Lenina i Stalina na klatce piersiowej), to jest najbardziej przekonujący.

Peter Weir kończy swą opowieść symbolicznym „marszem” przez najważniejsze wydarzenia Europy Wschodniej. Początkowo to skrótowe przedstawienie powojennej historii Polski w zakończeniu filmu wydaje się bezcelowe. Zabieg ten jest jednak uzasadniony, jeśli spojrzy się na to z szerszej perspektywy. Australijczyk wpisuje się w ten sposób, w iście europejski, a nawet wschodnioeuropejski sposób postrzegania wydarzeń historii najnowszej. W „Niepokonanych” koniec drugiej wojny światowej nie oznacza końca okupacji sowieckiej. W praktyce zakończyła się ona dopiero w 1989 roku, na pewno dla głównego bohatera, który dopiero wtedy może dokonać rozliczenia swoich spraw. Długi marsz do wolności, zarówno dla Janusza jak i Polski, a także Europy Wschodniej nie kończy się, więc po upadku reżimu sowieckiego. Kończy się dopiero wtedy, gdy główni bohaterowie poczują się wolni.

Reżyser „Truman Show” robi wszystko by uczynić swoją opowieść prawdziwą. Skupia się na detalach, szczególnie jeśli chodzi o sceny rozgrywające się w Gułagu (konsultacji w tej sprawie udzielała mu sama Anne Applebaum, autorka „Gułagu”, za którą to książkę dostała Nagrodę Pulitzera w 2004 roku). Podobno aktorzy przeszli też specjalne szkolenie survivalowe, a do tego Peter Weir położył szczególny nacisk by aktorzy wypowiadali swe kwestie po rosyjsku czy polsku, bez obcego akcentu (wychodzi to różnie). Dbałość o szczegóły to na pewno zaleta tego filmu, ale to za mało by uczynić go wiarygodnym, gdy nie mówi się prawdy o kontekście powstania filmu.

Zwiastun:

Ten film warto zobaczyć głównie dla pięknych zdjęć. Pod względem idei dużo lepiej trafił do mnie "Essential killing" (także film o chodzeniu po lesie) przez swój metaforyczny wymiar. Niestety jest to hollywoodzka kawa na ławę.

Dodaj komentarz